Na Morzu Północnym robi się zbyt tłoczno dla wiatraków
Zagęszczenie morskich farm wiatrowych i rosnące rozmiary turbin na Morzu Północnym budzą narastające obawy deweloperów o tzw. „wake effect” — zjawisko, w którym turbiny wpływają na zmniejszenie prędkości wiatru nawzajem – informuje „Financial Times”.
Przykładem jest farma o mocy 400 MW należąca do Equinor, położona u wschodnich wybrzeży Anglii. 13 km od niej planowana jest budowa nowego projektu o mocy 1,5 GW przez konsorcjum, w którym uczestniczy m.in. TotalEnergies. Equinor ocenia, że bliskość tej inwestycji może zmniejszyć przychody ich farmy o 66–206 mln funtów z powodu spowolnienia wiatru.
Choć branża zna to zjawisko od dawna, skala jego wpływu mogła być niedoceniona. Aegir Insights wskazuje, że w skrajnych sytuacjach produktywność turbin może spaść nawet o 15–30%. Nie tylko Equinor sygnalizuje problem — RWE podkreśla konieczność lepszego zarządzania lokalizacjami, a Ørsted zauważa, że efekt ten może sięgać nawet 50 km. Aegir Insights twierdzi natomiast, że oddziaływanie może być odczuwalne w promieniu do 100 km.
W obliczu rosnących kosztów budowy morskich farm wiatrowych nawet niewielkie spadki produktywności – rzędu 1–5% – mogą mieć poważne konsekwencje finansowe.
Według „Financial Times” branża nie wypracowała jeszcze jednolitej strategii przeciwdziałania temu zjawisku. Niemcy uwzględnili je w prognozach dotyczących mocy planowanych do 2030 roku, a Wielka Brytania wprowadziła strefy buforowe szerokości 5–7,5 km między projektami w ostatnich aukcjach.
Hiszpanie trzymają się planu zastąpienia elektrowni jądrowych przez OZE
Mimo przewidywań o odrodzeniu energetyki jądrowej w Europie, Hiszpania konsekwentnie realizuje plan wycofania wszystkich reaktorów jądrowych do 2035 roku, zastępując je odnawialnymi źródłami energii i magazynami energii – informuje Bloomberg.
Plan, przyjęty w 2019 roku, nie został zmodyfikowany mimo kryzysu energetycznego, który wybuchł w Europie po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Obecnie reaktory jądrowe pokrywają około 20% zapotrzebowania Hiszpanii na energię. Pierwszy reaktor zostanie zamknięty w 2027 roku.
Władze podkreślają, że dalsza eksploatacja elektrowni jądrowych byłaby zbyt kosztowna, zwłaszcza ze względu na konieczność gospodarowania odpadami radioaktywnymi. W ich miejsce rozwijane będą energetyka wiatrowa, słoneczna i magazyny energii. Do 2030 roku udział OZE w miksie energetycznym ma wzrosnąć z ponad 50% do ponad 80%, a moc magazynów energii z 3 GW do 20 GW.
Rząd argumentuje, że dzięki korzystnym warunkom klimatycznym i szybkiemu rozwojowi farm fotowoltaicznych oraz wiatrowych, inwestycje zwracają się szybciej niż w innych krajach, co dodatkowo wzmacnia konkurencyjność OZE wobec atomu.
Mimo to sceptycy, w tym przedstawiciele sektora jądrowego, domagają się rewizji planów, wskazując na przykład Niemiec, które po wyłączeniu elektrowni jądrowych musiały wydłużyć pracę siłowni węglowych i budować nowe moce gazowe. Również analitycy, tacy jak BloombergNEF, przestrzegają, że Hiszpania może potrzebować dłuższego wsparcia ze strony atomu, by zapewnić stabilność systemu energetycznego.
Cła zaszkodzą inwestycjom energetycznym w USA
Nałożone przez Donalda Trumpa cła prowadzą do wzrostu kosztów materiałów i urządzeń niezbędnych w energetyce, co może uderzyć w rozwój inwestycji w tym sektorze – wskazują Bloomberg i „Financial Times”.
„Financial Times” donosi, że niektóre amerykańskie przedsiębiorstwa energetyczne już wystąpiły do regulatorów o podwyżki taryf, by pokryć rosnące koszty utrzymania i modernizacji sieci.
Nowe cła – obejmujące import z Kanady, Meksyku, Europy i Azji – dodatkowo zwiększają niepewność i spowalniają inwestycje w OZE i magazynowanie energii.
Dotąd czynnikiem hamującym była zapowiedź Trumpa o wycofaniu ustawy Inflation Reduction Act (IRA), która wspierała inwestycje w czyste technologie, m.in. w fabryki baterii i paneli fotowoltaicznych. Choć dzięki IRA ruszyło wiele takich projektów, wiele z nich nie zostało jeszcze ukończonych.
Nowe cła, szczególnie te nałożone na Chiny, wpłyną na koszty łańcuchów dostaw, w których Państwo Środka odgrywa kluczową rolę – zwłaszcza w sektorze baterii. Według Boston Consulting Group, aż 85% materiałów wykorzystywanych w amerykańskich bateriach pochodzi z importu. Dotyczy to praktycznie wszystkich separatorów, 83% katod i 67% anod. Nałożenie ceł znacząco podniesie więc koszty produkcji, bo w krótkim czasie nie da się zastąpić tych dostaw krajowymi surowcami.
Mniejszy wpływ odczują natomiast lądowe farmy wiatrowe, gdzie amerykański potencjał produkcyjny jest większy. Dodatkowo, USA mają zapas ok. 50 GW paneli fotowoltaicznych zaimportowanych z Azji Południowo-Wschodniej przed wprowadzeniem ceł, co powinno na pewien czas złagodzić skutki wojny handlowej.
Metale ziem rzadkich orężem Pekinu w walce z Waszyngtonem
Ograniczenia eksportowe metali ziem rzadkich to narzędzie, które Chiny coraz śmielej wykorzystują w wojnie handlowej z USA – analizuje „The Economist”.
Chiny dominują zarówno w wydobyciu, jak i rafinacji 17 metali zaliczanych do tej grupy. Choć ich udział w wartości górnictwa jest niewielki, odgrywają kluczową rolę w produkcji baterii, turbin wiatrowych i sprzętu wojskowego.
W ostatnich latach napięcia handlowe doprowadziły do ograniczenia eksportu do USA takich metali jak gal i german, stosowanych w elektronice i systemach radarowych. W grudniu ubiegłego roku Chiny całkowicie zakazały eksportu tych metali oraz antymonu, co wywołało wzrosty ich cen.
Na razie skutki dla USA są ograniczone, bo odbiorcy zgromadzili zapasy lub mają długoterminowe kontrakty. Jednak przyszłe zakupy będą droższe, a dostępność może się zmniejszyć, jeśli Chiny ograniczą reeksport przez państwa trzecie.
Na początku kwietnia Chiny objęły restrykcjami kolejne siedem metali, m.in. dysproz i terb, używane w magnesach dla morskich turbin wiatrowych. „The Economist” podkreśla, że ograniczenia eksportu w dłuższym horyzoncie mogą być poważnym wyzwaniem dla USA, ponieważ stworzenie własnych łańcuchów dostaw potrwa 3–5 lat.
Obecnie w USA funkcjonuje tylko jedna kopalnia metali ziem rzadkich w Kalifornii, a planowane są kolejne – zarówno w kraju, jak i finansowane projekty w Brazylii i RPA. Poza wydobyciem konieczne jest też rozwinięcie możliwości rafinacji.
Przyszłe działania zależą od polityki handlowej – zbyt restrykcyjne ograniczenia eksportu mogłyby zaszkodzić także samym Chinom. Dlatego, jeśli USA przyjmą mniej konfrontacyjne podejście, Pekin może ograniczyć się do bardziej wybiórczych restrykcji.